Rss Feed
  1. Ot, może mnie nie poćwiartują.

    środa, 24 września 2014

    Ja tu tylko na chwilę. Otóż teraz będą się tu pojawiać tylko moje magiczne i rzadkie recenzje. Reszta będzie tu -> [le magiczny link]
    Mam nadzieję, że nie będzie to nikomu przeszkadzać :)


    C.W.

    Ps. Usuwam wszystkie posty prócz tego o Igrzyskach Śmieci. Reszta była bez sensu .-.

  2. Już na wstępie powiem, że nienawidzę adaptacji. W większości są one po prostu złe. Za szybko rozkręca się akcja, w dużej mierze nie zgadzają się z moją wizją itd. No właśnie. Oglądając adaptację zawsze czuję, że tracę własną wizję. Weźmy na przykład trylogię "Igrzyska Śmierci". Książki przeczytałam, pokochałam (i znienawidziłam też) i dobra, jest film, to obejrzę. Włączam ostatnio TV1, bo akurat puszczają i wyłączam po 5 minutach. Spytacie, dlaczego? A no ponieważ:
    1. Aktorzy. W trylogii Collins nie opisała AŻ TAK DOKŁADNIE wyglądu Katniss, ale halo, coś tam było, a nie tylko to, że miała brązowy warkocz i broszkę. To samo się tyczy np. Peety i Effie.
    2. 12 dystrykt. Dystrykt ten był ubogi, brudny i brzydki. Las był dość daleko i dopiero za ogrodzeniem.
    3. Gra aktorów. No cóż, ma ona wiele do życzenia. Katniss wręcz cały czas ma minę niczym ta dziewoja ze "Zmierzchu". I NIE. Katniss nie była bez uczuciową kukłą.
    4. Sens. "Igrzyska" były w dużej mierze skupione na Katniss. Są napisane z jej punktu widzenia i cały czas wiemy co ona myśli i czuje. Nie widzę większego sensu w ekranizacji tej trylogii, bo traci to swój klimat.

    To tylko moja opinia. Właśnie dlatego w tytule jest "Igrzyska Śmierci i Śmieci". To oczywiście nie jedyny taki przypadek. Dajmy na to "Mroczne Materie" (Chodzi mi o pierwszą część- "Złoty Kompas"), czy Percy Jackson. To wszystko to...

    Al korpight to mi (C.W.)

    A teraz się z wami pożegnam. Wracam do robienia trumien i pisania posta o fandomach (+Recenzja HG)

    C.W.